Agatka za kratami

Chorzowski Park Etnograficzny zawsze był ostoją spokoju, polskiej wsi radosnej, wsi spokojnej… Pamiętam czasy, kiedy koza Agatka swobodnie dreptała pomiędzy chatkami wyjadając co najlepsze kępki trawy.  Rogata cwaniara była na tyle mądra, że stawała pod ulubionym drzewem i meczała dopóty, dopóki ktoś się nie zlitował i nie zerwał jej listków. Pysznych, soczyście zielonych listków…o których teraz, może jedynie pomarzyć.


Od roku zwierzęta przeżywają swe dni w zamknięciu. Dawniej ich zagrody były zamykane na drewniany skobelek. Teraz, kiedy pogoda dopisuje, trawa świeża – zwierzęta są zamknięte na kłódkę, do której klucze trzyma podobno tylko jedna osoba – specjalista zootechnik. Pani specjalista zootechnik odwiedza zwierzęta raz dziennie, przez 10 minut – dowiadujemy się od pragnących zachować anonimowość pracowników Parku. W tym czasie wkłada im do boksów suche siano, nalewa wodę. dawniej pracownicy skansenu przynosili suchy chleb, spady ze swoich ogródków działkowych. Zwierzaki miały urozmaiconą dietę i sielskie życie na łonie natury. Jednak pani zootechnik dosłownie wyrzucała jedzenie w błoto, tłumacząc to tym, że zna się na zwierzętach lepiej, bo skończyła studia – mówią oburzeni pracownicy.

Nadmienić pragnę, że owa pani zootechnik jest osobą młodą, i jako takiej może jej przecież brakować doświadczenia czy obycia z ludźmi i zwierzętami. Jakoś trudno sobie wyobrazić, by wiedza „książkowa” większa była od wiedzy „życiowej” chociażby pana Waldka, który od lat wynajmuje stajnię na terenie skansenu i trzyma w niej swojego konia. Hultaj jest o tyle szczęściarzem, że jego opiekun sam decyduje kiedy konia wyprowadzić, czym i w jakiej ilości nakarmić.
W skansenie było mnóstwo owiec. Jednak dobrze się stało, że jest ich mniej. Bowiem racje żywnościowe, które dyktuje i podaje pani zootechnik są, jak się dowiadujemy, po prostu głodowe. Skoro większość została oddana do gospodarstwa agroturystycznego, przynajmniej te, które pozostały, będą miały co jeść.

Ludzie, którzy odwiedzają skansen wciąż zadają pracownikom pytania, dlaczego zwierzęta są zamknięte?? Ja sama spędziłam w skansenie prawie cały dzień. Nie zauważyłam, żeby ktoś prócz odwiedzających podał im świeżą trawę, bądź uzupełnił zapas wody…. Dlaczego?? Zadając to pytanie wieloletniej pracownicy skansenu otrzymałam cicha odpowiedź, wypowiedzianą drżącym z nerwów głosem: „Nie wiem. Proszę zapytać dyrekcji. My nie mamy tu nic do powiedzenia„.

Może warto byłoby zadziałać w takiej sytuacji?
A może ktoś z Was, moi drodzy czytelnicy jest specjalista zootechnikiem i wytłumaczy prostym ludziom zawiłe arkana hodowli kóz i baranów?

Eliza Flaszewska